......fajna sprawa mieć przyjaciela......mieć zaufaną osobę, która pomoże i zrozumie w każdym momencie......moim zdaniem każdy szuka takiej osoby, niezależnie od tego jak będzie deklarował, że nikogo nie znosi, nie lubi, że chce być sam itd....gdzieś wewnątrz krzyczy i prosi o zainteresowanie swoją osobą, o akceptację itp.
.......często potrzebujemy się wygadać, wyżalić, nawet uronić łzę oczekując od naszego przyjaciela współczucia i „czułości”.......jednak mnie się wydaje, że w przyjaźni jedno co może być najgorsze to lamentowanie, popadanie w jakieś stany płaczu i histerii.....moim zdaniem to na dłuższą metę nie sprawdza się......problemów tym się nie rozwiąże na pewno...
......osobiście wole „zdrową” przyjaźń, gdzie czasami mój przyjaciel (znamy się od dziecka) da mi tzw. zjebkę i wtedy gdzieś zaczyna mi świtać:)....że chyba przegiąłem trochę.....i nie jest tak jak mi się zdaje.....w końcu ideałów nie ma:)......mam kupę wad.....tak, tak......czasami się zastanawiam, że Bóg (na swój użytek nazywam go „szefem”) musi mieć niezłe poczucie humoru, skoro powołał na świat za sprawą moich rodziców takiego gościa jak ja:)......więc się nie dziwię, że czasami dostaję będzki słowne od mojego przyjaciela i znajomych:)...(nie wspominam tu o A., to inna sprawa...)bo coś mam tendencje do spóźniania się:)..no co zrobić?.....cholernie pracuje nad tym....ale niestety nie zawsze mi się udaje:).......