TRZY KOBIETY........
Komentarze: 1
Czemu o tym piszę? Może, dlatego, że łatwiej jest czasami przelać słowa tutaj na blogu, niż powiedzieć nawet najbliższemu swojemu kumplowi o tym. W zasadzie nie zawsze mam ochotę dzielić się z kimś swoimi przeżyciami, lecz dzisiaj po ostatnich spięciach z A. jest po prostu prościej.
M. to dziewczyna, którą spotkałem w marcu. Przez pewien okres wydawała mi się osobą wyjątkową, dla której można zrobić wiele, zakochać się po same uszy. Z czasem okazała się jednak tak zupełnie inną dziewczyną, dla której po prostu nic nie warto. Powiem szczerze, że oszukiwała mnie, pomimo, że wiedziała, że można było inaczej rozwiązać sprawę. Generalnie to sam ją na tym oszukaństwie przyłapałem. Chyba za bardzo jestem spostrzegawczy. Nie chcę tutaj opisywać szczegółów bo mielibyście z tego niezłą „bekę”, zresztą taką, jaką ja miałem czasami siedząc w pokoju i „lejąc” ze śmiechu, chodź nie powiem, żeby mnie ta cała sprawa nie bolała..... Z czymś takim się jeszcze w życiu nie spotkałem i z takim charakterem dziewczyny......wyjątkowa ale na minus. Straciła w moich oczach tak bardzo, że poczułem do niej wstręt, brak jakiegokolwiek szacunku . Dla mnie z dziewczyny dojrzałej, nagle zrobiła się takim dzieciuchem, że szok. Próbowałem jakoś stłumić w sobie te odczucia, żeby pozostać na stopie kontaktów przyjacielskich, lecz nie dałem rady i dobrze, że tak się stało. Nie chcę po niej „jechać” bo mi na tym nie zależy. Złapałem odpowiedni dystans do tej całej dość dziwnej sprawy i traktuje to z pełnym luzem. Śmieszy mnie jednak fakt, że pomimo, iż ma chłopaka, wysyła do mnie co jakiś czas maile, smsy i puszcza sygnały na kom. Nie wiem czemu to robi, ale mam z tego niezły ubaw....bo całkowicie jej nie rozumiem. Może sama uważa to za dobrą zabawę (jej się wydaje, że zawsze miała na mnie wpływ, że jestem od niej uzależniony......że może dalej prowadzić grę...pomyliła się)..........po prostu nie wiem....Niech żyje własnym życiem......dla mnie w moim, jest już tylko epizodem, który nigdy nie powróci.........
A. poznałem we wrześniu, wtedy gdy cała sprawa z M. praktycznie się rozwiązała (chodź ostatecznie zerwałem z nią kontakt w Andrzejki....).Lecz, może to głupie, ale od początku czułem, że to nie będzie coś wielkiego, że z tego się nie zrodzi prawdziwa miłość. Dlaczego chciałem z nią być? Po prostu żeby nie być sam. Samotność to nie jest nic dobrego. Zresztą fajnie nam się spędzało ze sobą czas i tak jakoś „naturalnie” zaczęliśmy ze sobą chodzić. Jesteśmy ze sobą prawie 4 miesiące. Jednak ja mam wciąż wrażenie, że w zasadzie to jestem dla niej odskocznią od życia, które ona prowadzi (obraca się w tzw. znanym świecie, ale bez szczegółów.....). Często jej nie ma, wyjeżdża, poza tym studia itd. Był okres, że w tygodniu rzadko się widywaliśmy. Tzn to nie jest tak, że nie ma z jej strony zaangażowania, bo ono jest i to się czuje, lecz ja oprócz „jakiegoś” zauroczenia nie odczuwam nic więcej. Jak najbardziej podoba mi się z wyglądu, ma niektóre cechy charakteru, które mi odpowiadają, jednak jakby nie rozpatrywać, to po prostu czegoś tutaj brakuje, tej iskierki czasami niezauważalnej, ale bardzo potrzebnej, żeby związek był udany. Przebywamy ostatnio ze sobą dużo, wychodzimy razem, bawimy się, uprawiamy sex, ale to nie jest to............bo między nami dochodzi do spięć i one się nasilają............
K. jest moją lektorką od angielskiego i uczy w prywatnej firmie u mojego kumpla. Poznałem ją na początku listopada. Oczywiście jest młodsza ode mnie. Przyjechała dwa lata temu na studia do Polski z Kanady, gdzie spędziła większość swego życia, ale po polsku mówi świetnie:). Jest naprawdę wyjątkową osobą. Ma tyle w sobie uroku osobistego, że nie da się jej nie lubić, nie mówiąc o czymś więcej. No i ten uśmiech. Ma tak zniewalający uśmiech, że czas spędzony na lekcjach „angola” jest rzeczywiście przyjemnością:). Przy tym jest dziewczyną wrażliwą, bardzo inteligentną, ładną (śliczne oczy i buzia, fajna figurka... przynajmniej dla mnie) i „cholernie” kobiecą. Może nie jest tak atrakcyjna jak A., ale dla mnie to nie jest tak istotne. Jakiś miesiąc temu, gdy na zajęciach były tylko dwie osoby tzn. ja i taki młodszy ode mnie chłopak (w ogóle nasza grupa jest nieliczna....ponądź łatwiej jest się uczyć...:) ), K. bardzo bolała głowa i rzeczywiście nie wyglądała najlepiej. Gdy zapytałem się, co się dzieje, co jest tego powodem, odpowiedziała, że są to bóle migrenowe (z tego co wiem...to nie jest błacha sprawa...). Właśnie wtedy na zakończenie lekcji, spojrzała na mnie ze smutną miną i z załzawionymi oczami. Nie ważne, że obok mnie siedział ten chłopak, na chwilę zamilkła, nie powiedziała nic tylko patrzyła się w moje oczy, a ja wiedziałem, że ją bardzo boli. Nasz wzrok spotkał się i w tym momencie, poczułem ukłucie, jakby coś mnie „poraziło”, przyszło nagle i samo. Z reguły zgrywam „twardziela”:), ale gdzieś tam w głębi chyba jestem wrażliwy niestety. Uświadomiłem sobie, że szuka mojej czułości, a ja nie mogąc się temu oprzeć, spojrzałem na nią z dobrocią i przejęciem. Uśmiechnęła się i wtedy między nami zadziałała chyba chemia.....coś się wtedy stało.....ale mogę się mylić. Poprosiła mnie, żebym za nią trzymał kciuki, bo ma jeszcze jedne zajęcia......a ja miałem ochotę podejść i ją przytulić. Od tamtej pory zawsze na koniec zajęć zostaje parę chwil do przyjścia następnej grupy i rozmawiamy ze sobą......nie ma nikogo tylko my....coś w tym jest pięknego.....Ta dziewczyna ma magię, ma to „coś” czego nie potrafię określić......wtedy przez te parę sekund, gdy patrzyliśmy sobie w oczy, poczułem po raz pierwszy, że ona jest inna, że nigdy w życiu nie spotkałem takiej osoby. Teraz gdy była przerwa świąteczna, czułem całym sobą, że tęsknie za nią, za jej błyszczącymi oczami, radością, za jej zapachem i głosem. Ostatnio dowiedziałem się od mojego kolegi, a jej szefa:), że będąc u niego poinformowała, że nie było mnie na ostatnich dwóch zajęciach i zapytała co się ze mną dzieję:) (a miałem parę ważnych spraw wtedy do załatwienia....). Może to trochę naiwne, ale kumpel stwierdził, że bardzo chciała wiedzieć co u mnie słychać:). Nie wiem co mam myśleć, czy w ogóle powinienem cokolwiek robić, w końcu ona ma chłopaka, a ja dziewczynę, lecz czuję, że między nami powstała delikatna więź, która z czasem może być coraz większa. Nie chcę niczego robić na siłę, wolę poczekać.....zresztą sam już nie wiem.....
Wiem jedno ona mnie przyciąga jak magnes..............
Nie mam jakiejś wielkiej rozterki, ale zastanawiam się co tu zrobić..........bo nie mam pojęcia.........autentycznie nie wiem...........a nie chcę nikogo ranić
Dodaj komentarz